
Czym są sekty , jak i na kogo działają i jak się im opierać...
Sekty od wielu lat budzą postrach, ich członkowie zostają niejednokrotnie okradzeni z dóbr materialnych, tracą majątki, domy, są wykorzystywani seksualnie a w skrajnych przypadkach popełniają zbiorowe samobójstwa. I chociaż jest to zjawisko bardzo niebezpieczne a w ostatnich latach rozwijające się w najlepsze, to wiele osób w różny sposób wyobraża sobie czym jest sekta i nierzadko bagatelizuje niosące z tym zagrożenia. Najczęściej kojarzona jest ona z jakąś większą lub mniejszą odizolowaną grupą żyjącą gdzieś w gospodarstwie, lasach bieszczadzkich lub zamkniętych posesjach. W obiegowym wyobrażeniu sekta ma jakiegoś przewodnika, góru i ten prowadzi resztę zwolenników czasami z zamianowanymi pomocnikami ku lepszej przyszłości. Wodzowie takich sekt izolują ludzi od społeczeństwa, rodzin i zamykają w klatce jedynego słusznego jak twierdzą, myślenia. Okazuje się, że nie wszystkie wyobrażenia są prawdą ale i nie każde zdaje sie być mylne. Spróbujmy rozważyć czym charakteryzują się obecnie sekty jaki mają plan i schemat działania oraz które związki wyznaniowe noszą znamiona sekt.
W pierwszym wieku po śmierci Jezusa, gdy Chrześcijaństwo zaczęło rosnąć w siłę, mówiono o nim "nowa sekta". Od tamtej pory prawdziwe sekty przeszły sporą metamorfozę i przybrały nowe oblicza. Podobnie jak pleśń do rozwoju potrzebuje odpowiednich warunków, temperatury i wilgoci tak też działanie werbujące sekt oddziaływuje tylko w odpowiednich osobowościach. Są ludzie bardziej i mniej podatni na psychomanipulacje i werbunek. Choć nie jest to regułą, to najczęściej ofiarami sekt padają osoby zaniedbywane emocjonalnie w dzieciństwie, zapominane przez członków rodziny , osamotnieni i z bagażem doświadczeń, a także bogobojni i stęsknieni za czymś więcej niż szarą codziennością oraz niepewni swojej przyszłości. Siła oddziaływania guru i głębokie zaangażowanie wyznawców opiera się bowiem na pewnikach. Mówi sie im, że będzie armagedon, koniec świata. Dodatkowo spece od zawładnięcia czyimś umysłem zawsze wiedzą, co będzie po śmierci i już teraz mogą wskazać co robić, by zapewnić sobie odpowiednią pozycję w zaświatach, w raju na ziemi czy też w niebie. Jest to niezwykła siła oddziaływania i odpowiedzi na bądź co bądź nurtujące pytania. Któż nie chciałby wiedzieć jak żyć, co jest mniej a co bardziej ważne, czy zabiegać o pieniądze a może poświęcić się rodzinie? Co sprawi że będzię naprawdę szczęśliwy? Czy robić karierę lub zostać sportowcem? Jak sobie radzić z chorobami i śmiercią bliskich, czemu nas to wszystko spotyka i jaki to ma sens?
Te zagadnienia nurtują wszystkich ludzi bez wyjątku dlatego właśnie, gdy zapuka do nas ten nasz wspaniały oczekiwany wybawca, co już wszystko wie i chętnie nam o tym opowie, wiele osób traci czujność i przyjmuje tych manipulantów z otwartymi ramionami. Tak zaczyna się poddanie naszego umysłu psychomanipulacji. Owszem na początku jesteśmy ostrożni zastanawiamy się, weryfikujemy informacje i prowadzimy dyskusje... Niestety, gdy nasz umysł zostanie zarzucony filozofiami, argumentami, obietnicami zaczynamy czuć się dobrze i bezpiecznie. Wtedy jest ten moment, gdy stajemy się bezwiedną ofiarą i każde kolejne "prawdy" przyjmujemy już z ufnością bez potrzeby weryfikacji, a w efekcie dalibyśmy się za nie zabić. Poczucie bezpieczeństwa, przynależności i wewnętrznego spokoju to paliwo, którego nam bardzo brakowało. Takiego napędu do życia potrzebuje każdy człowiek, z natury bowiem jesteśmy istotami społecznymi. Wybitny polski psychiarta Antoni Kępiński po latach obserwacji wielu cierpiących psychicznie napisał o samotności prostą prawdę: " Człowiek jest tak bardzo istotą społeczną, że nigdy nie może być samotny". W tej samej książce zatytuowanej "Autoportret Człowieka" dodał: "Samotność pośrednio równa się śmierć". Nic więc dziwnego, że gdy w naszym życiu pojawia się ON, niosący nam swoje zainteresowanie, dający klucze do tajemnej wiedzy i pomagający nam zawrzeć bliskie stosunki z innymi członkami grupy, czujemy się spełnieni, potrzebni, dowartościowani a tajemna wiedza nadaje sens naszemu szaremu, pełnemu niepewności życiu aż poczujemy własną misję, by werbować kolejnych członków do tej wspaniałości.
W sektach religijnych dochodzi jeszcze mistyczny czynnik Boga i jego woli, którą trzeba spełnić, by się mu podobać i przeżyć nadchodzącą zagładę, bądź zaskarbić sobie jego przychylność po śmierci na sądzie ostatecznym. W tym wypadku najczęściej angażują się osoby głęboko wierzące, poszukujące Boga i próbujące zrozumieć jego naturę oraz plan działania w tym smutnym, pełnym przemocy i zgniłym świecie. Można by napisać i pewnie napisano nie jedną pracę naukową na temat tego kto i dlaczego trafia do sekt. Zmagamy się z tym smutnym faktem nie od dziś, zastanówmy się więc teraz, jak rozpoznać sektę i jak się przed nią bronić?
Współczesne społeczeństwo w zawrotnym tempie zapełnia się ludźmi zagubionymi, samotnymi i takimi na których sekty w mig zakładają sidła. Świat coraz pardziej pogrąża się w chaosie, rosną niepokoje społeczne, wybuchają wojny, głód a środowisko naturalne jest degradowane na niespotykaną dotąd skalę. Do tego wszystkiego dochodzi rozpad tradycyjnych rodzin i rozwój techniczny, który w postaci smartfonów, komputerów i internetu paradoksalnie oddala ludzi od siebie zamiast zbliżać. Nie spotykamy się towarzysko, nie pielęgnujemy rodzinnych więzi i w tym coraz bardziej upadłym świecie, jak grzyby po deszczu pojawiają się setki ludzi potrzebujących przewodnictwa. Tracimy pewność siebie, życiowe cele i coraz łatwiej oddajemy się pod kierownictwo innych, jak nam się wydaje, mądrzejszych ludzi. Na przeciw temu wychodzą drapieżnicy, specjaliści w dziedzinie uszczęśliwiania i doractwa. Która gwiazda ekranu nie ma dzisiaj swojego trenera osobistego? Na wyciągnięcie ręki w realu, bądź w internecie szybko znajdziesz uprawiających coaching w różnorakim wydaniu. Chociaż nie zawsze tego typu relacje kończą się szkodą dla poddających się pod wpływ coacherów, to bez wątpienia jest to forma najmniejszej sekty świata. ON, ten który mówi im co mają jeść, jak schudnąć, podpowie czy dziewczyna z którą się spotyka naprawdę go kocha, albo poinstruuje jak poderwać nowego partnera. Będzie dbał o ich zdrowie psychiczne, wspierał, pocieszał, umacniał, prowadził. Może zawładnąć naprawdę sporą częścią życia tych którzy mu zaufają. Wtedy poczują, że bez niego się nie obejdą. Zostaną uszczęśliwieni bo mają JEGO, który ma na wszystko gotową odpowiedź. Wydaje się to bezpieczny układ nie robiący nikomu krzywdy i odbywający się wszakże za obopólną zgodą. Drapieżnik i ofiara często mieszkają setki kilometeów oddaleni od siebie i spotykają się tylko na sesje w internecie na popularnych portalach lub w you tube. To dodatkowo sprawia, że sidła tej najmniejszej istniejącej sekty dwuosobowej stają się niewidoczne. Jeśli się jednak rozsądnie zastanowimy i przeanalizujemy te więzi i zasady ich powstawania oraz działania, dochodzimy do przykrych wniosków. To co miało nam pomagać w podejmowaniu trudnych decyzji życiowych, to co miało nas wspierać, motywować, zaczyna nam szkodzić. Nie uczymy się samodzielności, nie nabieramy doświadczenia, nie potrafimy samodzielnie rozwiązywać swoich problemów i walczyć z przeciwnościami losu tylko potrzebujemy do tego naszego guru. Stajemy się ubezwłasnowolnieni i uzależnieni od kogoś innego. Już sam ten fakt potwierdza, że wylądowaliśmy w sekcie. Nie, nie nie jest to żadna przesada, jak bowiem nazwać ten przedziwny nienaturalny rytuał, gdy ktoś obcy mówi ci, że powinnaś zerwać z swoim chłopakiem, bo do ciebie nie pasuje albo zaleca ci dłuższy sen, podpowiada w które dni masz lepsze powodzenie u płci przeciwnej, przekonuje jak polepszyć sobie humor, zrelaksować się itd. Nie chodzi tu o zwykłe przekazywanie wiedzy. Człowiek ma w naturze uczenie się rzeczy nowych, bierzemy do ręki książkę by nauczyć się gotować, glądamy film na you tube żeby zrozumieć podstawy spawania, wędkowania itd. Chodzi o to, że czym innym jest wymiana informacji i zdobywanie wiedzy, którą przesiewamy przez sito rozsądku i zrównoważenia a w końcowym efekcie sami decydujemy, co według nas jest mądre i chcemy wprowadzić w czyn, a czym innym jest zgoda na to, by ktoś przejął nasze decyzje i za nas wybierał partnera, pracę oraz tak głęboko zakorzenił się w naszej sferze osobistej, że zaczął kierować naszym własnym życiem... i co najsmutniejsze na nasze własne życzenie. Oto jest najprostszy model sekty czyli przejęcie kontroli nad czyimś życiem decyzjami, celem i sensem. Oczywiście ten model rozwija się nabiera dodatkowych struktur i staje się jeszcze silniejszy, a gdy członków grupy jest więcej i dochodzą do tego ta wiara w Boga, dojrzewanie nastolatków i wiele innych sprzyjających czynników, odziaływanie sekty jest tak duże, że samemu nie jesteśmy w stanie jej opuścić. Jej cel zawsze jest ten sam... JAK NAJPEŁNIEJSZA KONTROLA NAD OFIARĄ a następnie wykorzystanie jej. Ileż kosztują tacy trenerzy personalni ? Majątek. Niejednokrotnie jednak można stracić dużo więcej niż pieniądze. Ostatecznie wyjście z sekty udaje się pojedyńczym przypadkom a nawet ci, co wydostają się z takich pułapek, latami czują się złupieni emocjonalnie, wpadają w depresję i popełniają samobójstwa. Kończy się iluzjonistyczny "raj" i chociaż to powód do radości, bo w końcu wyrwali się z pod czyjejś władzy, ofiary czują emocjonalną pustkę, zawód a nawet rozpacz. Wraca niepewność, lęk i strach przed przyszłością. Człowiek zostaje emocjonalnym kaleką, ma trudność z samodzielnym podejmowaniem decyzji, bo do tej pory ktoś robił to za niego, nie potrafi zawiązywać nowych przyjaźni i dręczy go bezdenny brak zaufania do świata zewnętrznego. Jednym słowem czuje się jeszcze gorzej niż przed wstąpieniem do sekty. Jest na starcie wszystkiego musi uczyć sie sam, potrzebuje odwagi i siły do zmagania się z popełnianiem błędów. Jak więc sobie z tym wszystkim radzić, jak przetrwać i wyjść na tak zwaną prostą?
Przede wszystkim musimy zrozumieć jedną podstawową rzecz od której próbowaliśmy uciec i która nas do sekty przywiodła. NIC NIE JEST PROSTE I PEWNE. Rozumiem, że nie takiej rady się spodziewaliście, ale ta najlepsza jaką możecie otrzymać. Życie płynie swoim niezmiennym torem z nami, czy bez nas. Jest zawiłe niebezpieczne i sprawia nam wiele bólu. Doznajemy w nim wspaniałych chwil choć są one rzadkością, w większej mierze toniemy w falach rutyny, szarości i jesteśmy skazani na przytłaczającą górę obowiązków. Oczywiście nie oznacza to, że nie mamy dążyć do szczęścia zadowolenia i spełniania marzeń. Chodzi raczej o pokorę i pogodzenie się z tym, że będzie nam często źle smutno i z lękiem będziemy obserwować w lustrze nasze starzejące się ciało. Na tym niespokojnym morzu znajdźmy sobie kotwicę, odnówmy utracone więzi rodzinne i cierpliwie poszukajmy ludzi, którzy mogą zostać naszymi przyjaciółmi. Szanujmy swoją wolność dokonywania wyborów i uczmy się na własnych błędach. Żeby być w życiu szczęśliwym nie musi ono być wcale doskonałe, wręcz przeciwnie. Nasze szczęście zahartuje się w przeciwnościach, odkryjemy że pokonując kolejne przeszkody i ucząc się przyjmować porażki wzrasta nasze poczucie własnej wartości. Bardzo budujące jest rozwijanie jakiegoś hobby i nic nie daje więcej szczęścia jak ofiarność i pomaganie innym, jeszcze słabszym. Z poważnymi zaburzeniami nie walczmy sami nie zwracajmy się do trenerów osobitych lub innych magików, którzy w prywatnym życiu sami sobie nie radzą, a chcą być latarnią dla innych, tylko udajmy się do lekarza. Nie bójmy i nie wstydźmy się korzystać z pomocy specjalistów psychologów lub psychiatrów. Depresja to nie jest wyprysk, który można sobie przed lusterkiem samemu wycisnąć albo jak to dawniej mówiono "wziąć się w garść" . Poważne problemy osobowościowe, nerwicowe, depresyjne czy inne wymagają leczenia, jak nie terapii to farmakologicznego i to nie jest żadna ujma, żaden wstyd. Nie dajmy się wkręcić w przekonanie starszych pokoleń naszych babć i dziadków, że tylko wariat idzie do psychiatry. Mamy XXI wiek nie bądźmy zacofani. Gdy boli cię głowa nerka czy cokolwiek, bierzesz lek przeciw bólowy. Gdy boli cię dusza i nie sposób tego bólu załagodzić terapią, bierzesz leki odpowiednie do problemu z jakim się zmagasz. Z wieloma przeciwnościami jednak poradzisz sobie sam. Potrzeba ci tylko uwierzyć w siebie i odkryć, że życie samo w sobie ma sens. Jest wspaniałe i jak śpiewał Edwart Stachura: "nie może się z nim równać nawet sama śmierć". Żeby zaspokoić swoje potrzeby duchowe nie musisz dreptać do kościółka, sali królestwa czy w inne miejsca. Oglądałeś film " Skrzypek na dachu"? Widziałeś jak modlił się bohater filmu? Zrób tak samo, porozmawiaj z Bogiem, opowiedz mu o wszystkim, co cię cieszy, trapi. Czytaj jego słowo i to co rozumiesz wprowadzaj w czyn. Nie musisz sobie zapracować na jego łaskę, on jest większy, niż nasze serca, jak podaje Biblia.
Własne życie trzeba przeżyć samemu, każdą jego chwilę dobrą i złą. Gdy otoczysz się rodziną, przyjaciółmi i przymkniesz oko na ich wady, nie będziesz nigdy samotny. Znajdź ludzi o podobnych zainteresowaniach i spróbuj się z nimi zapoznać. Wyznacz sobie jakieś cele, zrób prawo jazdy, wyjedź w góry. Odkryj każdy smak swojego życia a nie będzie ci nigdy potrzebny żaden trener osobisty, doradca ani żadna sekta. W następnym artykule odpowiem między innymi na pytanie czy Świadkowie Jehowy to sekta.